$ 41.48 € 47.25 zł 11.03
+27° Kijów +20° Warszawa +22° Waszyngton

«Jesteśmy chętni i gotowi na przyjęcie wszystkich przybyszów»: dyrektor Leo Beauty Club Anna Romakh o otwarciu drugiego beauty space w Warszawie

Марія Гелюх 11 lipca 2022 12:42
«Jesteśmy chętni i gotowi na przyjęcie wszystkich przybyszów»: dyrektor Leo Beauty Club Anna Romakh o otwarciu drugiego beauty space w Warszawie

Salon premium Leo Beauty Club otwiera drugi beauty space w Warszawie. Zaledwie kilka miesięcy po wejściu na polski rynek, ukraińska marka, pewnie zebrawszy swoją publiczność, przygotowuje się do ekspansji. W rozmowie z UA.NEWS dyrektor Leo Beauty Club Anna Romakh szczerze opowiada o tym, jak wojna stała się bodźcem do wejścia na rynek międzynarodowy, o pierwszych sukcesach na rynku europejskim, nowościach drugiego salonu i sztuczkach ukraińskich mistrzów.

W kwietniu, niemal w 5 rocznicę istnienia, Leo Beauty Club wszedł na rynek w Polsce. Po zaledwie trzech miesiącach ukraińska marka otwiera drugi salon w Warszawie. Czy może Pani powiedzieć, jak udało się Pani to zrobić?

 Anna Romakh: Tak, rzeczywiście, salony kosmetyczne Leo Beauty Club skończyły 1 kwietnia 5 lat. Nie obchodziliśmy rocznicy, a raczej świętowaliśmy ją w niewielkim kręgu przyjaciół i kolegów, bo zaplanowane przez nas świętowanie nie może mieć miejsca, gdy nasza ojczyzna jest atakowana rakietami, codziennie giną niewinni ludzie, a wokół jest tyle cierpienia. Dlatego postanowiliśmy ograniczyć się do skromnego spotkania w towarzystwie naszej zaprzyjaźnionej rodziny, bo Leo Beauty Club to rodzina.

Bardzo symboliczne jest to, że nasze salony rok w rok, od pięciu lat, otwierają w kwietniu nowe przestrzenie. Każda z naszych nowych przestrzeni jest większa i piękniejsza, bardziej innowacyjna i zaawansowana technologicznie.



Od początku naszym planem nie było przeskalowanie pod względem liczby placówek w Polsce. Planem zawsze było skalowanie w jakości. Dygresja: ale nie sprzedawaliśmy i nie będziemy sprzedawać franczyzy, choć bardzo często otrzymujemy takie zapytanie z rynku i mamy środki na jego realizację.

Wiemy, że marka Leo Beauty Club zasługiwałaby na uwagę i uznanie klientów na całym świecie. Jesteśmy jednak zwolennikami prowadzenia własnego biznesu i utrzymania pewnego wysokiego poziomu usług w naszych przestrzeniach.

Przywieźliśmy z Ukrainy naszą filozofię pracy z klientem, najlepszą jakość i kunszt, najnowszy certyfikowany sprzęt i wszystko to, co sprawia, że nasze salony są najlepsze w ojczyźnie. A kiedy zorientowaliśmy się, że osiągnęliśmy sprzedaż na pełen etat, pomyśleliśmy o rozszerzeniu działalności. Jesteśmy gotowi i chętni do przyjęcia wszystkich gości, którzy do nas przychodzą.

Anna Romakh,

dyrektor Leo Beauty Club


Jesteśmy bardzo wdzięczni polskiemu konsumentowi za docenienie naszego serwisu i umiejętności naszych specjalistów. Pierwszy salon, który otworzyliśmy 15 kwietnia w Warszawie, zapoczątkował międzynarodowy rozwój marki Leo Beauty Club.

A po trzech miesiącach po prostu nie ma już miejsca na zapisywanie nowych klientów. Nasze dni są w pełni zarezerwowane od rana do wieczora dla 13 mistrzów salonowych na zmianie w tym samym czasie. Każdy salon obsługuje 7-9 klientów dziennie, w zależności od prowadzonej działalności. Salon jest otwarty codziennie, siedem dni w tygodniu, co w Polsce nie jest częste. I jesteśmy bardzo wdzięczni zarówno polskim, jak i ukraińskim klientom, którzy nas odwiedzają, kochają i są autentycznie szczęśliwi, że widzą nas na rynku.



W naszym przypadku zbiegło się kilka czynników. Brakowało miejsca i rąk do pracy pracowników dla liczby gości, którzy do nas przychodzą, a właśnie dlatego, że jakość to dla nas must have, pomyśleliśmy o otwarciu kolejnego beauty space.

Ponieważ jesteśmy i pozostajemy ukraińską marką z salonami w Ukrainie, zdajemy sobie sprawę, że musimy się rozwijać i skalować za granicą. Coraz większa liczba migrujących specjalistów z Ukrainy szukających pracy w Polsce to nasi rodacy, którym również chcemy pomóc w adaptacji do nowych warunków. Rozwijamy się na rynku międzynarodowym i europejskim, aby wesprzeć gospodarkę ukraińską w czasie wojny.

W ten sposób doszliśmy do wniosku, że drugi salon jest rozwiązaniem dla naszych celów.



Kiedy otwieramy nowy salon, oczekujemy pewnego przepływu klientów, nakładu pracy itp. Szczerze mówiąc, kiedy otwieraliśmy nasz pierwszy salon w Warszawie, czyli w czasie wojny w wielu regionach Ukrainy, nie mieliśmy ambitnych planów podbicia rynku w Warszawie. Zdaliśmy sobie sprawę, że naszym głównym celem jest przetrwanie, a następnie stworzenie możliwości pracy dla naszych młodych pracownic i jakoś minimalnie zorganizowanie sobie życia w nowej rzeczywistości. Wielu z nich podróżowało z małymi dziećmi.

Osobliwośćią salonu kosmetycznego jest to, że goście mogą w jednym miejscu poddać się wszystkim zabiegom dostępnym na rynku urody i kosmetologii. Nie ma potrzeby tracić czasu na szukanie i podróżowanie do różnych studii, w zależności od zapotrzebowania - wszystko jest w jednej przestrzeni jakości i komfortu.

Anna Romakh,

dyrektor Leo Beauty Club


Nie przewidywaliśmy piorunującego sukcesu, po prostu zrobiliśmy to, co musieliśmy zrobić. I oczywiście przywieźliśmy z Ukrainy naszą filozofię pracy z klientem, najlepszą jakość i rzemiosło, najnowszy certyfikowany sprzęt i wszystko to, co czyni nasze salony najlepszymi w ojczyźnie. A kiedy zorientowaliśmy się, że osiągnęliśmy sprzedaż w pełnym wymiarze godzin, pomyśleliśmy o rozszerzeniu działalności. Jesteśmy gotowi i chętni do przyjęcia wszystkich gości, którzy do nas przychodzą.



Czy będzie to taki full service beauty space? Co jest jego osobliwośćią?

Anna Romakh: Będzie to Leo Beauty Club & Clinic. Czyli salon będzie skupiał się zarówno na urodzie, jak i na kosmetologii. Jest to przestrzeń piękna o powierzchni 300 m2 w centrum Warszawy. Na parterze mamy open-space'ową strefę beauty-zone, gdzie obsłużą Cię styliści fryzur, wizażyści i specjaliści od paznokci. Na pierwszym piętrze znajduje się pięć gabinetów kosmetologii i chirurgii plastycznej.



Osobliwośćią salonu kosmetycznego jest to, że goście mogą w jednym miejscu poddać się wszystkim zabiegom dostępnym na rynku urody i kosmetologii. Nie ma potrzeby tracić czasu na szukanie i podróżowanie do różnych studii, w zależności od zapotrzebowania - wszystko jest w jednej przestrzeni jakości i komfortu. Pozwala to zaoszczędzić zarówno czas, jak i inne zasoby.

Oferujemy wszystkie usługi kosmetyczne, od pielęgnacji włosów po makijaż permanentny. Oferujemy również wszystkie usługi kosmetyczne - kosmetologię aparaturową, kosmetologię iniekcyjną, kosmetologię estetyczną oraz chirurgię plastyczną. To ostatnie jest dla nas nową dziedziną, którą chcemy rozwijać.



Kolejną sztuczką jest obsługa równoległa, czyli jednoczesna obsługa klienta w kilku obszarach - czterech, sześciu, a nawet ośmiu rąk. Taka usługa, nawiasem mówiąc, cieszy się dużym zainteresowaniem w Ukrainie. Na przykład, podczas korzystania z zabiegów na ciało, gość może również otrzymać rytuały na twarz. Albo, mając manicure i pedicure, można jednocześnie zamówić fryzjera lub makijażystę. Główną zaletą jest jednoczesna obsługa bez utraty jakości.

Pokazaliśmy już, że potrafimy poruszać się w dość szybkim tempie i nie zamierzamy się zatrzymywać. Trzy miesiące pracy w Polsce i mamy już dwa salony i 450 metrów kwadratowych całkowitego  beauty space. Z full-time rezerwowaniem usług w pierwszym salonie

Anna Romakh,

dyrektor Leo Beauty Club


Dziś Leo Beauty Club to jedyne miejsce na polskim rynku oferujące pełną gamę zabiegów kosmetycznych i poważne techniki kosmetologii sprzętowej do korekty wyglądu. Posiadamy najszerszą flotę certyfikowanych maszyn w Warszawie, ponadto oferujemy ekskluzywne technologie sprzętowe, które nie były jeszcze prezentowane w stolicy Polski. Są to najnowsze osiągnięcia i najnowocześniejsze technologie, które sprawdziły się na świecie i z powodzeniem działają w praktyce. Wszystkie nasze maszyny pochodzą z roku 2022.



Jakie cele stawia sobie firma na polskim rynku? Jak szybko planujecie je osiągnąć?

 Anna Romakh: Nasze cele są takie same. Staramy się rozwijać obsługę i jakość naszych usług, staramy się powiększać matrycę asortymentową dla naszych gości, staramy się dać naszym klientom to, czego nie mogą dostać nigdzie indziej. Na polskim rynku chcemy pokazać ten poziom ukraińskiej gościnności i obsługi, do którego ukraińscy klienci i my sami jesteśmy przyzwyczajeni.



Powiem jeszcze raz o ekspansji - idziemy na arenę międzynarodową i jesteśmy zainteresowani ekspansją również na inne kraje europejskie.

Pokazaliśmy już, że potrafimy poruszać się w dość szybkim tempie i nie zamierzamy się zatrzymywać. Trzy miesiące pracy w Polsce i mamy już dwa salony i 450 metrów kwadratowych całkowitego  beauty space. Z full-time rezerwowaniem usług w pierwszym salonie.



Jak trudno jest prowadzić biznes kosmetyczny w Polsce? Jakie przydatne sprawy wyciągnęliście z tego doświadczenia? Czego można się z niego nauczyć dla salonów w Ukrainie? 

Anna Romakh: Nie mamy żadnych szczególnych trudności. Wyznaczamy cele i je realizujemy. Wiemy jak działa ten rynek, jak prowadzić biznes kosmetyczny, dzięki naszemu wieloletniemu doświadczeniu w branży beauty, dlatego nie ma szczególnych przeszkód.

Oczywiście jest różnica z rynkiem ukraińskim. Na niektóre zabiegi jest większy popyt niż przewidywaliśmy i odwrotnie - to, co było bestsellerem w Ukrainie, nie jest tu tak powszechnie spożywane.

To, czego się nauczyliśmy, to to, że niezależnie od bliskości, powiedziałabym, mentalności ukraińskiej i polskiej, każdy kraj ma swoje cechy, specyfikę, do której trzeba się dostosować. Staramy się żyć zgodnie z prawem tego kraju i staramy się oferować naszym klientom to, czego potrzebują. Także po to, by przedstawić to, co było i jest nam bliskie w sprawach pielęgnacji i urody.



Ukraina jest o krok do przodu w rozwoju wszystkiego co związane z urodą. Ukraińska obsługa jest jedną z najlepszych na świecie i najlepszą wśród europejskich. Nasi specjaliści są zapraszani przez wiodące salony i zawsze jest to praca wysoko płatna. Tak więc, szczerze mówiąc, polski rynek może raczej pożyczyć od nas to, co najlepsze.



Wojna w Ukrainie się skończy. Jak Pani zdaniem może to wpłynąć na markę ukraińską w Polsce?

Anna Romakh: Koniec wojny jest w każdym przypadku wspaniały. I pozytywnie wpłynie to na pracę naszej marki w Polsce i w Ukrainie, oczywiście. Dziś Polska jest na czele międzynarodowego wsparcia naszego kraju.

Po raz kolejny jesteśmy bardzo wdzięczni Polakom za to, jak nas przyjmowali i wspierali, za lojalność wobec naszej marki, za to, jak doceniają nasze usługi i nasze podejście do pracy. I jakie hojne napiwki zostawiają dla naszych mistrzów. Wszystko ma znaczenie. Polska to naprawdę bratni kraj, jesteśmy tu jak rodzina.



Wojna się skończy - wierzymy w to. Będziemy kontynuować odbudowę gospodarki Ukrainy, pracując na arenie międzynarodowej i rozwijając nasze przestrzenie w kraju. Jesteśmy w równym stopniu zorientowani na rynek polski i ukraiński. I mamy nadzieję, że po zwycięstwie Ukrainy, gdy wielu wróci do kraju, Polacy będą równie chętnie odwiedzać nasze salony, jak teraz. A my podziękujemy im jakością, obsługą i naszą ukraińską gościnnością.